Wracamy do stałych bywalców, krótko i na temat. Albo i nie.
Autor: KRASNOLUD
Skrzyp, skrzyp.
Wszystko skrzypi. Drewno, liny, skóra. Dźwięk doprowadza
do szaleństwa, bo nigdy nie ustaje. Nie jest głośny, ale trwa cały czas. Siedzę
skulony między towarami w ładowni i czekam. Trudno mi poruszać kończynami, ale
gdy tylko chcę wyjść słyszę kroki. Zawsze. Pilnują swojego ładunku. Ale ja nie
chcę nic ukraść, chcę tylko wydostać się z Irlandii. Wielki Głód sprawił, że
coraz trudniej było znaleźć pracę, a co za tym idzie, zdobyć jedzenie… I tak
musiałem uciekać od wyroku za kradzież chleba. Gdziekolwiek, byle dalej stąd. A
najlepiej do miejsca, gdzie mógłbym zdobyć sławę i bogactwo. Nie stać mnie było
na bilet, więc ukradkiem wszedłem na statek, który płynął do Ameryki. Piękny
żaglowiec, który obiecywał mi wolność. Siedzę tu już kilka dni, zapasy wody i
jedzenia skończyły się na początku. W końcu podejmuję decyzję, żeby wyjść ze
swojej nory i poszukać jedzenia. Jeśli go nie znajdę, umrę z głodu i nigdzie
nie dopłynę. W ładowni jest tylko herbata i nic innego. Muszę podjąć ryzyko i
wyjść na pokład. Widzę, że na górze jest ciemno, to znaczy że słońce już
zaszło. Wstaję powoli, chwiejnie, nogi odmawiają mi posłuszeństwa po tak długim
unieruchomieniu. Robię jednak spokojne kroki i po chwili jestem w stanie
normalnie chodzić. Wychodzę na pokład. Trwa gwieździsta noc. Powietrze jest
świeże, wciągam je do płuc. Odzwyczaiłem się po tych kilku dniach. Stoję
zachwycony przy burcie, na chwilę nawet zapominam o głodzie. Nagle czuję ból w
głowie i na chwilę zamykam oczy.
- Musiałeś go
walić w głowę?
- To nie nasz.
Wiesz, co to za jeden?
- Nie wiem. Pewnie
pasażer na gapę. Pomóż mi, przecież nie będzie tu leżał cały rejs. Weź go za
nogi.
Wspólnymi siłami wyrzucili ciało za burtę.
Autor: MŁOTEK
Tytuł: Krótka rozprawka o żywocie świata
Profesor na wykładzie filozofii spytał grupy unosząc
szklankę z wodą:
- Jak myślicie, o co teraz zapytam?
- Wydaje mi się, że o to, czy szklanka jest w połowie pełna
czy w połowie pusta. –odpowiedział jeden ze studentów.
- Jak dla mnie to metafora stresu, pytanie o to ile szklanka
waży, wiecie, jest bardzo lekka, ale jak będzie się ja trzymać godzinę to
zacznie się wydawać niemożliwie ciężka, tak samo jak ze stresującymi sytuacjami
w naszym życiu. – Dziewczyna z drugiego rzędu była wyraźnie zadowolona z
dzisiejszego wykładu, wreszcie mogła zabłysnąć.
- Dobrze, dziękuję, o co jeszcze mógłbym spytać? –
kontynuował profesor.
- O smak tej wody, albo zapach czy barwę. Póki jej nie skosztujemy nie ma
smaku, barwy też nie posiada a zapach, cóż… to zależy.
- Albo o grubość szkła w szklance.
- A może o to czy szklanka jest brudna, albo czysta?
- Albo ile dni potrzeba na wyparowanie z niej całej wody? –
studenci zaczynali wymyślać najróżniejsze pytania, wszystkie jednak były
oczywiste.
- Dobra, niech pan profesor przejdzie do sedna. –odrzekł
Marcin, bardzo niecierpliwy i inteligentny chłopak – przecież może pan zapytać
o wszystko związanego z ta szklanką, prawda?
- Prawda, mogę. Tyle tylko, że wszystkie wasze pomysły są
przyziemne, zbyt rzeczywiste, dorosłe, praktyczne, często związane z liczbami.
Moje pytanie jest bardziej abstrakcyjne. Czy na tej wodzie mógłby pływać statek?
Powiedzmy żaglowiec. -Całą grupę wmurowało, nikt nie wiedział o co profesorowi
chodzi, nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, więc ten, nie słysząc
odpowiedzi, kontynuował. – No właśnie, i
tu jest problem. Jaki statek? Czemu nie użyłem wyobraźni? O co temu wariatowi
chodzi? Wielki statek w szklance wody? A może jego miniatura? A gdyby tak wlać
tę wodę do jeziora? Wtedy istnieje
realna szansa, że jakiś statek po niej przepłynie. Cholera, wiedziałem, że o to mu chodziło! Pewnie zadajecie sobie pytania,
rozmyślacie na ten temat. Nie do końca wiadomo po co. Po co? Rozdam wam teraz po kartce. Po co wam te
kartki? Po co ten statek? Jaki ma to wszystko sens? Chciałbym abyście na tych
kartkach zawarli odpowiedzi na te pytania. Wrócę za jakiś czas. – profesor
rozdał każdemu po kartce i wyszedł.
******
Wreszcie chwila na kawę i dwadzieścia minut drzemki. Wrócę
do sali i dostanę kartki z wielkimi rozprawkami, albo nudnymi
wypowiedziami, albo pomysłowo ktoś
odpowie pytaniami na pytania. Ktoś cos narysuje, może zmiażdży kartkę w kulkę i
ujmie to jak metafora świata. Nuuuda. Łyk obrzydliwie słodkiej kawy. Dawno nic
ciekawego się nie stało na zajęciach. Nic to. Idę spać.
Profesor założył słuchawki i włączył muzykę relaksacyjną.
Wstanie za dwadzieścia pięć minut i uda się do pustej sali wykładowej.
****
W sali, pomijając profesora jedynym żyjącym stworzeniem był
sprytnie chowający się pajęczak, którego oczywiście nikt nie widział i nikt nie mógł znaleźć. Ale
gdzieś był, to pewne, jak to, że budynek uniwersytetu miał osiemdziesiąt pięć
lat.
Na biurku nauczyciela stał całkiem pokaźny, papierowy
żaglowiec. Miał dwa żagle, pokład, ster, nawet kilka papierowych ludzików.
Typowy szkuner. Na pierwszym żaglu wielki napis „Po co?” a na drugim „Bo
możemy”.
Wypadałoby wspomnieć teraz o odczuciach profesora. Wielkich
metaforach życia, zachwytu nad pomysłowością studentów i ich inteligencją,
jakąś tajemniczą odpowiedzią na zadane pytanie, którą znałby profesor, studenci
i oczywiście ja jako narrator.
Zabawniejsze było jednak co naprawdę profesor zrobił i pomyślał.
Zabawniejsze było jednak co naprawdę profesor zrobił i pomyślał.
Zrobił żaglowcowi zdjęcie, a pomyślał „No i fajnie” .
Wstawił całej grupie cząstkowe cztery plus. W końcu maszty były krzywe.
Wstawił całej grupie cząstkowe cztery plus. W końcu maszty były krzywe.
Fajna w twoim opowiadaniu jest proza życia, absolutny tumiwisizm profesora i nieumiejętność zachwycenia się. Brzmi jak typowy zgorzkniały dorosły. Zachowanie studentów jest świetne, tzn. chciałabym, żeby wszechświat tak działał, żeby ludzie dawali się tak podpuszczać. Podoba mi się też dystans do siebie i do wielkich pytań i odpowiedzi. Nie wiem, czy pytania studentów są dobrze ustawione, tzn. ta metafora stresu jest naciągana i może ktoś by na nią wpadł, ale chyba nie od razu. Ale i tak bardzo zaangażowani ci studenci. Tytuł na plus.
OdpowiedzUsuńNo i fajnie.
Krasnylud - Krótkie zwięzłe i dobre. Nie wiem czemu, ale za każdym razem jak czytałem dialog dwoch żeglarzy chciało mi się śmiać. (bawił mnie)
OdpowiedzUsuń