Motyw jest przedłużony do niedzieli 30.10, 23:59
Opowiadania można wysyłać na adres: opowiadaniezmotywem@gmail.com
poniedziałek, 24 października 2016
poniedziałek, 17 października 2016
MOTYW XXX3 - ZAPOWIEDŹ
Po przyziemnościach fiołków i wazonów czas na nieco bardziej wzniosłe koncepcje.
Opowiadanie w dowolnej treści i formie (niekoniecznie podniosłe),
Można wysyłać na maila: opowiadaniezmotywem@gmail.com
Do: 23.10, 23:59 (niedziela)
Z motywem: IDEAŁ
Opowiadanie w dowolnej treści i formie (niekoniecznie podniosłe),
Można wysyłać na maila: opowiadaniezmotywem@gmail.com
Do: 23.10, 23:59 (niedziela)
Z motywem: IDEAŁ
poniedziałek, 10 października 2016
MOTYW XXX2 - WAZON
Bez zbędnych opóźnień...
Autor: MŁOTEK
-Wazon. Nie zapisuj. – wyciągam z niego róże i wylewam wodę. Stoi pusty.
Autor: MŁOTEK
-Wazon. Nie zapisuj. – wyciągam z niego róże i wylewam wodę. Stoi pusty.
-Wazon, odtwarzaj eustomy z dnia 13 lipca 2014
roku. – naczynie wyświetla holograficzny obraz tamtych kwiatów. Czuję ich
zapach.
-Dziś rocznica. Czekam…
***
13 lipca 2014 roku moja mama wychodzi wcześnie do
pracy. Jest nauczycielką historii i dziś zaczyna zerówką. Ja mam 23 lata i zbyt
dużo przeszłości by wszystko opowiadać. Jestem Anka, na razie studiuję
budownictwo, zobaczymy co dalej. Mam chłopaka, Krzysia. Krzysiu jest spoko. Ubiera
się raczej tak normalnie z lekką domieszką hipsteryzmu. Wygląda dobrze, sporo
pływa. Chyba go kocham. Jesteśmy razem już trzy lata. Seks uprawiamy od dwóch i
pół. Dziś nic specjalnego się nie dzieje, ale zaprosiłam go na wspólne
gotowanie obiadu.
RRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!
Otwieram drzwi.
- Cześć Anka. Dawno się nie widzieliśmy. Nie wiem
jak mogłem przeżyć bez ciebie od wczorajszego wieczoru. Usychałem jak
nienawodnione kwiaty, a te też zaraz umrą – podaje mi piękne, białofioletowe
eustomy. Jego ulubione kwiaty. Moje nie, ale doceniam jego starania.- No i co
tam słychać?
- Jedyna zmiana w moim życiu to nowa para majtek
na mojej pupie. I burczenie w żołądku.
- Dziś te w serduszka. Lubię je- daje mi całusa w
policzek i klepie w pupę.
- Choć do kuchni, gotując obiad zjemy śniadanie,
co ty na to?
- Brzmi jak świetny plan, tylko proszę, cię, nie
przesól jajecznicy, tak jak ostatnio.
- Wal się- rzucam w niego starym wazonem, on
zaskoczony łapie. Kiedyś nasza babka z Alzheimerem zamówiła ich pięćset, wiec
powoli się ich pozbywamy- Ech…zatrzymaj go sobie. To przez moją mamę, posoliła
drugi raz! Jak przygotowania do egzaminu? Wszystko jest okey? W końcu już dziś
możesz zamiast studentem zostać bezrobotnym. Nauczony wszystkich gotyckich
kościółków?
-Spokojnie mała- choć byłam wyższa o pół głowy od
niego, cały czas tak na mnie mówi- kułem się całą noc, wypiłem już rano trzy
kawy, ale teraz muszę wyluzować. Masz
blanta? I mąkę?
-Mąkę?
- No wiesz, na naleśniki, czy coś takiego.
- Mam, mam, trzymaj. -Podaję mu gandzię i powoli
spalamy. – Hej, zobacz jaki wazon dostała na urodziny moja mama.
- Kolejny wazon, wyśmienicie moja droga, musiała
się z niego strasznie ucieszyć.
- Wiem co masz na myśli, ale spójrz tylko.-
wkładam eustomy do wazonu z wodą- Wazon. Zapisz.-bip bip bip, zamrugało coś
trzy razy u podstawy- Teraz ostentacyjnie wyciągam Twoje kwiaty i kładę je na
chwilę na bok. Wazon. Odtwarzaj- Kwiaty w wazonie wyglądają identycznie jak te
obok niego.
- Zajebiste mała, ile takie cacko chodzi? Myślisz,
że można by w nim zainstalować sobie ściągę? A w razie czego bym miał kwiaty na
egzaminie. Mega. Ej, ktoś tego wam nie przysłał z przyszłości?- Krzyś, jest
bardzo pozytywną i rozentuzjazmowaną osobą. Łatwo się podnieca nowinkami
technologicznymi. Nie sprawia wrażenia inteligentnego, choć pod kopułą ma dużo
oleju. Wybrał bycie fajnym, wyluzowanym, zabawnym i czasem irytującym ziomkiem,
bo tak mu się łatwiej żyje, a to co potrafi, i tak potrafi. Po prostu nie każdy
o tym wie- Mogę obejrzeć?
-Jasne- podaję mu wazon.- Co jeszcze do tych
naleśników potrzebujemy?-Pytam robiąc kanapki.
-No wiesz,
cukier, mąka pszenna, masło, olej, dżemy, o dzięki-podaję mu kromkę
chleba z szynką- no i mleko.
- Już patrzę- biorę bucha już na wpół spalonego blanta
i zaglądam do szafek i lodówki- Yeah. Wszystko jest.
Świetnie, zatem do roboty-Krzysiu ściąga koszulkę.
Zawsze tak robi przed gotowaniem, żeby się „nie ubrudzić”.
****
-Hej, Anka. Wiesz co?
-Co?
-To były świetne naleśniki. Przyjdę do ciebie za
rok i jak będą takie smaczne to ci się oświadczę.
-Dobra.- ten to ma pomysły.
-Nie dobra, tylko tak na serio, serio. Przecież
jesteśmy ze sobą już ponad trzy lata. Można wreszcie coś zrobić z tym faktem.
Może jeszcze nie dzieci…
-Oczywiście, że nie- mówię grobowym tonem, mam
alergię na dzieci.
-Ale, moglibyśmy poczynić pewne kroki w celu
samodzielnego życia. Ja i tak mam już pracę, architekturę studiuję
hobbistycznie, ty też niedługo się wyprowadzasz, albo twoja matka to zrobi.
Więc w sumie moglibyśmy i razem zamieszkać i razem dalej już żyć. A ślub, zrobimy
sobie w Vegas w trakcie naszego miodowego miesiąca.
- Czyli, że najpierw wyruszymy na podróż poślubną,
żeby wziąć na niej ślub?
- Yyy… no tak – widać, że zagubił się trochę w tym
co mówi.
- Niech będzie, głupku. Masz mnie.
- Świetnie. No to co, widzimy się w piątek pod
Teatrem, tak? Lecę bo to mój tramwaj. Dawaj buziaka – cmok i już biegnie do
tramwaju, drzwi się zamykają, ale Krzyś wpada do środka w jakiś magiczny
sposób.
*****
Wazon,
odtwarzaj eustomy z dnia 13 lipca 2014 roku. – naczynie wyświetla holograficzny
obraz tamtych kwiatów. Czuję ich zapach.
-Dziś rocznica. Czekam…
-Puk, puk, jest tu kto?- to Krzyś. Biegnę ze łzami
w oczach żeby mu otworzyć.
- Mała, co się dzieje? Czemu płaczesz? - jest moim
widokiem wyraźnie zaniepokojony.
- Nie mogę znaleźć patelni.
- Patelni? Po co ci patelnia… A no tak. Zupełnie
się nie przejmuj.- Idzie do mojego pokoju i po chwili słyszę- Wazon. Naleśnik z
13 lipca 2014 roku. – po czym Krzyś wychodzi z wazonem, który wyświetla
zeszłorocznego naleśnika – No naleśniki już są, więc wyjdziesz za mnie czy nie?
Autor: KRASNOLUD
Tego dnia obudziłem się z bólem głowy. Nie był przeraźliwy,
ale obejmował całą moją czaszkę od wewnątrz, jakby nagle stała się za mała. Gdy
wstałem z łóżka, mój błędnik trochę wariował i przez całą drogę do kuchni
musiałem trzymać się ścian.
W domu nie było już nikogo, tata, Maciek i Ewa już
poszli. Ja natomiast zaspałem na matematykę, więc szybko łyknąłem śniadanie i
ibuprom. W połowie drogi do szkoły nie pamiętałem już o bólu, tylko o
spóźnieniu.
Dotarłem dopiero na fizykę, gdzie pan Żelechowski zaczynał
omawiać optykę. Z racji tego że był pasjonatem swojego przedmiotu, bardzo
starał się nas zainteresować tematem, choćby w najmniejszym stopniu. W humanistycznej
klasie nie było to łatwe, dlatego często zaczynał lekcje od dosyć dziwnych
zagadnień. Optykę zaczął od złudzeń optycznych, które pokazywał ze swojego
laptopa. Choć część już znałem, także poczułem się zainteresowany tematem,
dlaczego stara kobieta staje się młodą i dlaczego spomiędzy dwóch twarzy nagle
wyłania się wazon. Oczywiście program ministerstwa kazał nam się zajmować
zupełnie innymi rzeczami, jednak do dzwonka udało mi się utrzymać koncentrację.
Na historii, wszyscy przysypiali, mnie też zresztą oczy
się lepiły gdy wgapiałem się w zieloną ścianę za profesorem. Znów bolała mnie
głowa, nie wiedziałem czy od tych nudnych wypowiedzi, czy to powtórka z rana.
Coś mi nie pasowało, ale zrzuciłem winę na swój stan.
Przetrwałem tak całą lekcję i dopiero gdy zadzwonił
dzwonek i zacząłem się pakować dotarło do mnie, co było nie tak. Owszem, ściany
w sali od historii były zielone – rok temu, przed remontem. Gdy teraz się
rozejrzałem były w zwyczajnym, piaskowym kolorze. Uznałem, że przespałem całą
lekcję, bo alternatywy były zbyt przerażające.
Wf minął bez większych fajerwerków, a grając w nogę
zdołałem nawet zapomnieć o bólu. Za to na podwójnym polskim mieliśmy do
napisania wypracowanie o Kordianie. Polonistka, złośliwa jak zwykle, zaczęła szybko
dyktować pytania, żeby trzeba było prosić o powtórzenie. Zawsze wtedy mówiła,
że jesteśmy idiotami, skoro nie możemy ich zapamiętać. Na zakończenie rzuciła
nam powodzenia, a ja wyczułem nieszczerość w jej głosie. Nie żebym podejrzewał,
że dobrze nam życzy, ale zazwyczaj się na tym nie skupiałem.
Gdy zadzwonił dzwonek część osób wyszła na przerwę,
jednak większość wolała zostać i użerać się z Kordianem. Zwłaszcza z ostatnim
pytaniem, które było sformułowane wyjątkowo niezrozumiale. Cała klasa, która
pozostała w sali przez przerwę, miała problem, co można było spostrzec po
zwiększającej się liczbie szeptów i ukradkowych spojrzeń na boki. W końcu, co
było zupełnie niespodziewane, jeden z moich kolegów, Bartek, podniósł rękę i
spytał, czy można wyjaśnić pytanie siódme.
W klasie natychmiast zapadła cisza i wszyscy spojrzeli w
stronę polonistki. Ta uśmiechnęła się tylko i odparła, że pytanie jest dobrze
postawione i wszystko co jest potrzebne do udzielenia odpowiedzi na nie,
powinniśmy mieć w głowach. A ja znów poczułem, że kłamie. Bartek więcej się nie
odezwał, nie uczynił tego też nikt inny. Jakoś dotrwaliśmy do końca sprawdzianu
i dopiero po wyjściu z sali wszyscy zaczęli rozmawiać o sytuacji. Ja wróciłem
do domu, ze względu na głowę.
W domu poszedłem spać, z nadzieją że mi przejdzie i
obudziłem się dopiero gdy przyszedł Maciek. Ewa wróciła wcześniej, ale
siedziała w swoim pokoju. Teraz obydwoje stali w kuchni i kłócili się, jak
zwykle, o obiad. Stanąłem w drzwiach, opierając się o futrynę, bo znów miałem
jakieś problemy z równowagą i postrzeganiem głębi. Nie zauważyli mnie, a może
po prostu zignorowali.
Dogadywali sobie, a ja patrzyłem na moje rodzeństwo, jak
stoi naprzeciw siebie i miałem wrażenie, że coś porobiło mi się nie tylko z
głową i błędnikiem, ale i z oczami. Może to kwestia oświetlenia, które w
połączeniu z zachodzącym słońcem sprawiało że wszystko wydawało się bardziej
nierealne, ale czasem wyraźniej widziałem tło między Maćkiem a Ewą, niż ich
samych. Przypomniał mi się obraz, który widziałem na fizyce. Złudzenie optyczne
gdzie raz widzisz wazon, a raz dwie twarze, nigdy jednak obydwa równocześnie. Gdy
skupiałem wzrok na moim rodzeństwie, widziałem dwójkę ludzi kłócących się o
niezrobiony obiad i zajmowanie łazienki rano. Gdy wyraźniejsze stawało się tło,
byłem przekonany, że Maciek jest wkurzony, bo pokłócił się z dziewczyną, a Ewie
nie poszło kolokwium. A potem zrobiło mi się ciemno przed oczami i straciłem
przytomność na chwilę.
Gdy odzyskałem ją kilka minut później, zobaczyłem, że
Maciek trzyma mi nogi w górze, a Ewa stoi przy otwartym oknie. Nie wyglądali na
specjalnie przerażonych. Ewa wyglądała na zdziwioną, ale Maciek miał swój
ironiczny uśmieszek, tak charakterystyczny dla niego.
- Co, młody? W
końcu cię dopadło? Trochę ci to zajęło.
niedziela, 2 października 2016
MOTYW XXX2 - ZAPOWIEDŹ
To jak już zaczęło rosnąć, to może i więcej urośnie.
To co urośnie można wysyłać na adres: opowiadaniezmotywem@gmail.com
Do: 09.10.16, 23:59 (niedziela)
A jak urośnie to można wstawić w: WAZON - i niech taki będzie motyw.
To co urośnie można wysyłać na adres: opowiadaniezmotywem@gmail.com
Do: 09.10.16, 23:59 (niedziela)
A jak urośnie to można wstawić w: WAZON - i niech taki będzie motyw.
Subskrybuj:
Posty (Atom)