poniedziałek, 24 października 2016

poniedziałek, 17 października 2016

MOTYW XXX3 - ZAPOWIEDŹ

Po przyziemnościach fiołków i wazonów czas na nieco bardziej wzniosłe koncepcje.
Opowiadanie w dowolnej treści i formie (niekoniecznie podniosłe),
Można wysyłać na maila: opowiadaniezmotywem@gmail.com
Do: 23.10, 23:59 (niedziela)
Z motywem: IDEAŁ

poniedziałek, 10 października 2016

MOTYW XXX2 - WAZON

Bez zbędnych opóźnień...

Autor: MŁOTEK

-Wazon. Nie zapisuj. – wyciągam z niego róże i wylewam wodę. Stoi pusty.
-Wazon, odtwarzaj eustomy z dnia 13 lipca 2014 roku. – naczynie wyświetla holograficzny obraz tamtych kwiatów. Czuję ich zapach.
-Dziś rocznica. Czekam…

***
13 lipca 2014 roku moja mama wychodzi wcześnie do pracy. Jest nauczycielką historii i dziś zaczyna zerówką. Ja mam 23 lata i zbyt dużo przeszłości by wszystko opowiadać. Jestem Anka, na razie studiuję budownictwo, zobaczymy co dalej. Mam chłopaka, Krzysia. Krzysiu jest spoko. Ubiera się raczej tak normalnie z lekką domieszką hipsteryzmu. Wygląda dobrze, sporo pływa. Chyba go kocham. Jesteśmy razem już trzy lata. Seks uprawiamy od dwóch i pół. Dziś nic specjalnego się nie dzieje, ale zaprosiłam go na wspólne gotowanie obiadu.
RRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!
Otwieram drzwi.
- Cześć Anka. Dawno się nie widzieliśmy. Nie wiem jak mogłem przeżyć bez ciebie od wczorajszego wieczoru. Usychałem jak nienawodnione kwiaty, a te też zaraz umrą – podaje mi piękne, białofioletowe eustomy. Jego ulubione kwiaty. Moje nie, ale doceniam jego starania.- No i co tam słychać?
- Jedyna zmiana w moim życiu to nowa para majtek na mojej pupie. I burczenie w żołądku.
- Dziś te w serduszka. Lubię je- daje mi całusa w policzek i klepie w pupę.
- Choć do kuchni, gotując obiad zjemy śniadanie, co ty na to?
- Brzmi jak świetny plan, tylko proszę, cię, nie przesól jajecznicy, tak jak ostatnio.
- Wal się- rzucam w niego starym wazonem, on zaskoczony łapie. Kiedyś nasza babka z Alzheimerem zamówiła ich pięćset, wiec powoli się ich pozbywamy- Ech…zatrzymaj go sobie. To przez moją mamę, posoliła drugi raz! Jak przygotowania do egzaminu? Wszystko jest okey? W końcu już dziś możesz zamiast studentem zostać bezrobotnym. Nauczony wszystkich gotyckich kościółków?
-Spokojnie mała- choć byłam wyższa o pół głowy od niego, cały czas tak na mnie mówi- kułem się całą noc, wypiłem już rano trzy kawy, ale  teraz muszę wyluzować. Masz blanta? I mąkę?
-Mąkę?
- No wiesz, na naleśniki, czy coś takiego.
- Mam, mam, trzymaj. -Podaję mu gandzię i powoli spalamy. – Hej, zobacz jaki wazon dostała na urodziny moja mama.
- Kolejny wazon, wyśmienicie moja droga, musiała się z niego strasznie ucieszyć.
- Wiem co masz na myśli, ale spójrz tylko.- wkładam eustomy do wazonu z wodą- Wazon. Zapisz.-bip bip bip, zamrugało coś trzy razy u podstawy- Teraz ostentacyjnie wyciągam Twoje kwiaty i kładę je na chwilę na bok. Wazon. Odtwarzaj- Kwiaty w wazonie wyglądają identycznie jak te obok niego.
- Zajebiste mała, ile takie cacko chodzi? Myślisz, że można by w nim zainstalować sobie ściągę? A w razie czego bym miał kwiaty na egzaminie. Mega. Ej, ktoś tego wam nie przysłał z przyszłości?- Krzyś, jest bardzo pozytywną i rozentuzjazmowaną osobą. Łatwo się podnieca nowinkami technologicznymi. Nie sprawia wrażenia inteligentnego, choć pod kopułą ma dużo oleju. Wybrał bycie fajnym, wyluzowanym, zabawnym i czasem irytującym ziomkiem, bo tak mu się łatwiej żyje, a to co potrafi, i tak potrafi. Po prostu nie każdy o tym wie- Mogę obejrzeć?
-Jasne- podaję mu wazon.- Co jeszcze do tych naleśników potrzebujemy?-Pytam robiąc kanapki.
-No wiesz,  cukier, mąka pszenna, masło, olej, dżemy, o dzięki-podaję mu kromkę chleba z szynką-  no i mleko.
- Już patrzę- biorę bucha już na wpół spalonego blanta i zaglądam do szafek i lodówki- Yeah. Wszystko jest.
Świetnie, zatem do roboty-Krzysiu ściąga koszulkę. Zawsze tak robi przed gotowaniem, żeby się „nie ubrudzić”.
****
-Hej, Anka. Wiesz co?
-Co?
-To były świetne naleśniki. Przyjdę do ciebie za rok i jak będą takie smaczne to ci się oświadczę.
-Dobra.- ten to ma pomysły.
-Nie dobra, tylko tak na serio, serio. Przecież jesteśmy ze sobą już ponad trzy lata. Można wreszcie coś zrobić z tym faktem. Może jeszcze nie dzieci…
-Oczywiście, że nie- mówię grobowym tonem, mam alergię na dzieci.
-Ale, moglibyśmy poczynić pewne kroki w celu samodzielnego życia. Ja i tak mam już pracę, architekturę studiuję hobbistycznie, ty też niedługo się wyprowadzasz, albo twoja matka to zrobi. Więc w sumie moglibyśmy i razem zamieszkać i razem dalej już żyć. A ślub, zrobimy sobie w Vegas w trakcie naszego miodowego miesiąca.
- Czyli, że najpierw wyruszymy na podróż poślubną, żeby wziąć na niej ślub?
- Yyy… no tak – widać, że zagubił się trochę w tym co mówi.
- Niech będzie, głupku. Masz mnie.
- Świetnie. No to co, widzimy się w piątek pod Teatrem, tak? Lecę bo to mój tramwaj. Dawaj buziaka – cmok i już biegnie do tramwaju, drzwi się zamykają, ale Krzyś wpada do środka w jakiś magiczny sposób.
*****
 Wazon, odtwarzaj eustomy z dnia 13 lipca 2014 roku. – naczynie wyświetla holograficzny obraz tamtych kwiatów. Czuję ich zapach.
-Dziś rocznica. Czekam…
-Puk, puk, jest tu kto?- to Krzyś. Biegnę ze łzami w oczach żeby mu otworzyć.
- Mała, co się dzieje? Czemu płaczesz? - jest moim widokiem wyraźnie zaniepokojony.
- Nie mogę znaleźć patelni.
- Patelni? Po co ci patelnia… A no tak. Zupełnie się nie przejmuj.- Idzie do mojego pokoju i po chwili słyszę- Wazon. Naleśnik z 13 lipca 2014 roku. – po czym Krzyś wychodzi z wazonem, który wyświetla zeszłorocznego naleśnika – No naleśniki już są, więc wyjdziesz za mnie czy nie?


Autor: KRASNOLUD

Tego dnia obudziłem się z bólem głowy. Nie był przeraźliwy, ale obejmował całą moją czaszkę od wewnątrz, jakby nagle stała się za mała. Gdy wstałem z łóżka, mój błędnik trochę wariował i przez całą drogę do kuchni musiałem trzymać się ścian.
W domu nie było już nikogo, tata, Maciek i Ewa już poszli. Ja natomiast zaspałem na matematykę, więc szybko łyknąłem śniadanie i ibuprom. W połowie drogi do szkoły nie pamiętałem już o bólu, tylko o spóźnieniu.
Dotarłem dopiero na fizykę, gdzie pan Żelechowski zaczynał omawiać optykę. Z racji tego że był pasjonatem swojego przedmiotu, bardzo starał się nas zainteresować tematem, choćby w najmniejszym stopniu. W humanistycznej klasie nie było to łatwe, dlatego często zaczynał lekcje od dosyć dziwnych zagadnień. Optykę zaczął od złudzeń optycznych, które pokazywał ze swojego laptopa. Choć część już znałem, także poczułem się zainteresowany tematem, dlaczego stara kobieta staje się młodą i dlaczego spomiędzy dwóch twarzy nagle wyłania się wazon. Oczywiście program ministerstwa kazał nam się zajmować zupełnie innymi rzeczami, jednak do dzwonka udało mi się utrzymać koncentrację.
Na historii, wszyscy przysypiali, mnie też zresztą oczy się lepiły gdy wgapiałem się w zieloną ścianę za profesorem. Znów bolała mnie głowa, nie wiedziałem czy od tych nudnych wypowiedzi, czy to powtórka z rana. Coś mi nie pasowało, ale zrzuciłem winę na swój stan.
Przetrwałem tak całą lekcję i dopiero gdy zadzwonił dzwonek i zacząłem się pakować dotarło do mnie, co było nie tak. Owszem, ściany w sali od historii były zielone – rok temu, przed remontem. Gdy teraz się rozejrzałem były w zwyczajnym, piaskowym kolorze. Uznałem, że przespałem całą lekcję, bo alternatywy były zbyt przerażające.
Wf minął bez większych fajerwerków, a grając w nogę zdołałem nawet zapomnieć o bólu. Za to na podwójnym polskim mieliśmy do napisania wypracowanie o Kordianie. Polonistka, złośliwa jak zwykle, zaczęła szybko dyktować pytania, żeby trzeba było prosić o powtórzenie. Zawsze wtedy mówiła, że jesteśmy idiotami, skoro nie możemy ich zapamiętać. Na zakończenie rzuciła nam powodzenia, a ja wyczułem nieszczerość w jej głosie. Nie żebym podejrzewał, że dobrze nam życzy, ale zazwyczaj się na tym nie skupiałem.
Gdy zadzwonił dzwonek część osób wyszła na przerwę, jednak większość wolała zostać i użerać się z Kordianem. Zwłaszcza z ostatnim pytaniem, które było sformułowane wyjątkowo niezrozumiale. Cała klasa, która pozostała w sali przez przerwę, miała problem, co można było spostrzec po zwiększającej się liczbie szeptów i ukradkowych spojrzeń na boki. W końcu, co było zupełnie niespodziewane, jeden z moich kolegów, Bartek, podniósł rękę i spytał, czy można wyjaśnić pytanie siódme.
W klasie natychmiast zapadła cisza i wszyscy spojrzeli w stronę polonistki. Ta uśmiechnęła się tylko i odparła, że pytanie jest dobrze postawione i wszystko co jest potrzebne do udzielenia odpowiedzi na nie, powinniśmy mieć w głowach. A ja znów poczułem, że kłamie. Bartek więcej się nie odezwał, nie uczynił tego też nikt inny. Jakoś dotrwaliśmy do końca sprawdzianu i dopiero po wyjściu z sali wszyscy zaczęli rozmawiać o sytuacji. Ja wróciłem do domu, ze względu na głowę.
W domu poszedłem spać, z nadzieją że mi przejdzie i obudziłem się dopiero gdy przyszedł Maciek. Ewa wróciła wcześniej, ale siedziała w swoim pokoju. Teraz obydwoje stali w kuchni i kłócili się, jak zwykle, o obiad. Stanąłem w drzwiach, opierając się o futrynę, bo znów miałem jakieś problemy z równowagą i postrzeganiem głębi. Nie zauważyli mnie, a może po prostu zignorowali.
Dogadywali sobie, a ja patrzyłem na moje rodzeństwo, jak stoi naprzeciw siebie i miałem wrażenie, że coś porobiło mi się nie tylko z głową i błędnikiem, ale i z oczami. Może to kwestia oświetlenia, które w połączeniu z zachodzącym słońcem sprawiało że wszystko wydawało się bardziej nierealne, ale czasem wyraźniej widziałem tło między Maćkiem a Ewą, niż ich samych. Przypomniał mi się obraz, który widziałem na fizyce. Złudzenie optyczne gdzie raz widzisz wazon, a raz dwie twarze, nigdy jednak obydwa równocześnie. Gdy skupiałem wzrok na moim rodzeństwie, widziałem dwójkę ludzi kłócących się o niezrobiony obiad i zajmowanie łazienki rano. Gdy wyraźniejsze stawało się tło, byłem przekonany, że Maciek jest wkurzony, bo pokłócił się z dziewczyną, a Ewie nie poszło kolokwium. A potem zrobiło mi się ciemno przed oczami i straciłem przytomność na chwilę.
Gdy odzyskałem ją kilka minut później, zobaczyłem, że Maciek trzyma mi nogi w górze, a Ewa stoi przy otwartym oknie. Nie wyglądali na specjalnie przerażonych. Ewa wyglądała na zdziwioną, ale Maciek miał swój ironiczny uśmieszek, tak charakterystyczny dla niego.
 - Co, młody? W końcu cię dopadło? Trochę ci to zajęło.

niedziela, 2 października 2016

MOTYW XXX2 - ZAPOWIEDŹ

To jak już zaczęło rosnąć, to może i więcej urośnie.

To co urośnie można wysyłać na adres: opowiadaniezmotywem@gmail.com
Do: 09.10.16, 23:59 (niedziela)
A jak urośnie to można wstawić w: WAZON - i niech taki będzie motyw.